Odcinek 3:
Wczesny listopad, 2010r.
Sala konferencyjna w biurowcu należącym do „Eagle Petrol”. Londyn.
Sala konferencyjna zdążyła się już zapełnić ludźmi w garniturach i białych kołnierzykach. Wszyscy rozsiadają się na swych wygodnych skórzanych krzesłach i czekają na rozpoczęcie zebrania. Na twarzach zebranych widać skupienie i napięcie. Debata nie będzie należeć do łatwych…
Na sali pojawiają się najgrubsze ryby w koncernie – tzw. ojcowie założyciele. Edmund Adderton zajmuje miejsce na końcu podłużnego stołu po środku, a jego wspólnicy, Tim Baldneck i George House, po jego bokach. Ci dwaj ostatni już samym spojrzeniem sprawiają, że zebrani natychmiast skupiają swoją uwagę na wyświetlonym właśnie pierwszym slajdzie prezentacji. Przeszłość tych dwóch prezesów nie jest dla nikogo tajemnicą. Co więcej, nieoficjalnie plotkuje się o paranoi, którą przywieźli z wojny w Zatoce Perskiej. Każdy woli żyć z nimi na przyjaznej stopie.
Przemówienie Addertona trwa już dłuższą chwilę. Wystarczy się chwilę wsłuchać, by wiedzieć, że firma popada w finansowe tarapaty. Kto jednak zna jej historię, wie, że nie zawsze tak było. Wręcz przeciwnie – „Eagle Petrol” to dla naftowców synonim rozkwitu i podboju rynku. Żadne imperium nie trwa jednak wiecznie. Także to musi stawić czoła inflacji oraz wyczerpującej się, a zatem drożejącej ropie. Do tego te nieszczęsne rewolucje w krajach arabskich – głównego źródła zaopatrzenia koncernu. Odkąd fanatycy wymordowali rodzinę szejka naftowego Ahmeda Simaha, przedsiębiorstwo nie potrafi odnaleźć równie korzystnych źródeł zaopatrzenia. Temat ten zaprząta głowy zatrudnionych w koncernie specjalistów od dłuższego czasu:
– Nasz koncern musi przede wszystkim osiągnąć dwa cele – podsumowuje przemówienie Adderton – jeśli chcemy utrzymać swoją pozycję na rynku. – Przejdźmy do uzyskania własnych źródeł ropy i uniezależnienia się od dostawców.
Głos otrzymuje jeden ze specjalistów, który ma przedstawić raport dotyczący ostatnich inwestycji przedsiębiorstwa:
– Jak wiemy, w większości krajów kopaliny są własnością państwa i niezmiernie trudno jest wynegocjować od rządów zgodę na ich wydobywanie. Jeśli już ma się to szczęście, to kosztuje. Dlatego progres nabywania pól naftowych lub platform wiertniczych będzie powolny…
– Proszę przejść do konkretów – ponagla House, co wywołuje natychmiastowy skutek.
– Tak więc skupiliśmy naszą działalność na trzej rejonach. – kontynuuje ekspert prezentując slajdy na ekranie. – Platformy wiertnicze na Morzu Północnym u wybrzeża Norwegii to nasz pierwszy cel. Tanio nie było, ale źródła są zasobne i pozwolą nam przetrwać jakiś czas. To samo tyczy się rumuńskich Karpat, gdzie również zainwestowaliśmy…
– Zaczynam się nieco obawiać o podatki, które w tych krajach pewnie niskie nie będą. – wtrąca Adderton. – Na dłuższą metę możemy nie pociągnąć…
– Pod tym względem obiecująco wygląda Polska, rejon Sulęcina i Kostrzyna – referent wywołuje zdziwienie zebranych, którzy o tych miejscowościach słyszeli pierwszy raz w życiu. – Najlepsze jest to, że grunt i koncesję na wydobycie nabyliśmy prawie za darmo, bo tamtejszy rząd wychodzi z założenia, że da się tam znaleźć tylko parę kropel ropy i nic więcej…
– A my dlaczego mielibyśmy sądzić inaczej? – pada pytanie z sali.
– Bo my przyjrzeliśmy się po cichu bliżej tamtejszej glebie. Nasi eksperci twierdzą, że da się stamtąd wyssać o wiele więcej niż się wszystkim wydaje. Poza tym za tą bajecznie niską cenę głupi by nie zaryzykował.
Przedstawione przez referującego dane przekonały wszystkich. Do pełni optymizmu nadal jest jednak daleko. Powszechnie wiadomo, że ropa jest wyczerpującym się surowcem i na rynku paliwowym nie przetrwa nikt, kto nie szuka rozwiązań alternatywnych. Tylko że tutaj eksperci są bezsilni: paliwo, które miałoby osiągi produktów ropopochodnych i byłoby opłacalne w produkcji po prostu nie istnieje!
Adderton zarządza koniec posiedzenia i prosi Baldneck’a oraz House’a o pozostanie w sali. Gdy zostają sami, przechodzą przez tajne drzwi za szafą do ukrytego pomieszczenia.
– Dobrze wiecie – rozpoczyna Adderton – co chcę omówić po cichu. Co nowego w kwestii paliw alternatywnych? Nasi eksperci zdają się nie mieć pojęcia o naszym tropie…
– Nie muszą – odpowiada Baldneck. Sami się sprawą zajmiemy. George, jak nam właściwie idzie?
– No, niestety… – melduje wywołany House – mamy drobne potknięcie i plan „A” możemy uznać za nieudany. Wdrażamy plan „B”. Pierwsze kroki poczynione.
– No coż – podsumowuje Adderton. – Szkoda, bo plan „A” zakładał mniejsze koszty. Wariant awaryjny może nas stuknąć po kieszeni, ale oby się udało.
– Jak dobrze to rozegramy, to i może uda się zminimalizować te koszty…
– No i oby tak było…
Strona internetowa zlotu Projekt "Firestart" oraz wszelkie zawarte na niej materiały stanowią własność tworzących ją Legionistów. Kopiowanie oraz używanie do celów niezgodnych z ich przeznaczeniem wymaga zgody autorów.
(Wszelkie przedstawione na stronie informacje są fikcyjne. W rzeczywistości nie istnieją żadne związki pomiędzy nimi a prawdziwymi podmiotami)